czwartek, 23 maja 2013

Nowy film Winterbottoma i Coogana




Od jutra w polskich kinach nowy film Michaela Winterbottoma The Look of Love (w polskiej dystrybucji pod tytułem Prawdziwa historia króla skandali). Jest to kolejna odsłona twórczej współpracy między twórcą Alei snajperów i Steeve'm Cooganem.






Coogan jest znany z szeregu ról komediowych; widzowie dawnego BBC Entertainment mogą pamiętać go z bardzo zabawnego i ekscentrycznego zarazem serialu I'm Allan Partridge. Humor tej produkcji przypominał nieco inny hit brytyjskiej telewizji – słynny The Office; w obu komizm polegał na kreacji groteskowych i niesympatycznych postaci, choć Partridge mógł mimo wszystko skłaniać do minimalnej choćby identyfikacji (w przypadku samokrytycznych widzów, oczywiście).

Styl Coogana świetnie streszcza krótki epizod z Kawy i papierosów Jarmuscha, zagrany razem z Alfredem Moliną. Postaci grane przez aktora rzadko dają się lubić, ale za swoje dziwactwa (kto zdołałby ich zupełnie uniknąć!) płacą cenę kompromitacji czy kpiny – akurat tyle, żeby widz miał poczucie przywróconej sprawiedliwości i nie stracił poczucia, że mógłby być na ich miejscu.




U Winterbottoma Coogan zagrał bodaj swoje najlepsze role: szefa wytwórni Factory Records (w znakomitym 24 Hours Party People), Tristrama Shandy'ego w The Cock and Bull Story, wreszcie – samego siebie (w mocno improwizowanym The Trip). Ostatni z wymienionych filmów silnie ogrywał motyw aktora trapionego niespełnieniem. Coogan przedstawił się w nim jako aktor syty sukcesu mierzonego w najbardziej konwencjonalnych walutach (poziomu życia, erotycznego powodzenia), ale wciąż czekający na wielką szansę roli dramatycznej.





Postać Paula Raymonda, bohatera The Look of Love wydaje się przynosić choć połowiczne spełnienie potrzeby rozpoznania własnych możliwości w historii bliższej dramatu niż komedii; to człowiek sukcesu, wyrachowany gracz, artysta w zdominowanej przez siebie kategorii erotycznego kiczu. I wreszcie – człowiek, który pod maską wyrachowanego speca od rozrywki skrywa prawdziwe uczucia. Wszystko to Coogan próbuje wygrywać na swój dyskretny sposób.

Moja recenzja filmu Winterbottoma także w majowym numerze "Kina". Piszę w niej między innymi:

"The Look of Love rozpoczyna się jako cukierkowa opowieść o erotycznych konwencjach sprzed dekad (postać Raymonda pojawia się już w czołówce, by osobiście zaprosić widzów do swojego „świata erotyki”), następnie zdaje się historią narodzin biznesowego giganta, wreszcie kończy się jako przypowieść o tym, że najważniejszych rzeczy w życiu kupić nie można. Całość nie jest ujęta w żadną wyrazistą ramę, bo trudno za taką uznać dość pojawiające się od czasu do czasu ujęcia starego Raymonda rozmyślającego nad swoim życiem. Jednak jak wspomniałem na początku, nie musi to być wada i w przypadku The Look of Love owa wielość rozwiązań,kierunków narracyjnych i stylistyk (od eleganckiej czerni i bieli w sekwencjach z lat pięćdziesiątych po kolorystycznie coraz bardziej rozpustne kolejne dekady) dobrze się broni. Trochę jest to zasługa Steeve'a Coogana, brytyjskiego aktora, znanego głównie z kreacji komicznych, który postać Raymonda gra bez satyrycznej przesady. Postać Raymonda byłaby dobrym materiałem na kpinę z estetycznych nieporozumień rozmaitych mód, z tandetności fałszywego blichtru erotyki w klubach dla gentlemenów, wreszcie z prezentowanej przez niego archaicznej męskości, dzisiaj robiącej wrażenie barbarzyńskiego przeżytku. Do wyśmiania protagonisty jednak nie dochodzi, a im bliżej końca filmu, tym więcej w portrecie „króla Soho” ciepła. W interpretacji Coogana Raymond staje się postacią z galerii wielkich self made menów, urokliwych przez zuchwałość,z jaką zaciągających wobec życia wielki dług." 


Cały tekst od piątku na stronieinternetowej czasopisma.