Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jafar Panahi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jafar Panahi. Pokaż wszystkie posty
środa, 31 października 2012
Nagroda Sacharowa dla Panahiego i Sotoudeh
Tegorocznymi laureatami przyznawanej przez Parlament Europejski Nagrody Sacharowa zostali Nasrin Sotoudeh i Jafar Panahi. Sylwetki laureatów można przeczytać tutaj.
Na ubiegłorocznym WFF można było zobaczyć niezwykły, przemycony do Europy materiał pod tytułem To nie jest film. Panahi kręcił i montował materiał wbrew zakazowi wykonywania zawodu, stąd tytuł i surowa forma całości. Zapewne jest to jeden z ważniejszych filmów politycznych ostatnich lat. Pisałem o nim na blogu rok temu.
Jednym z ciekawszych filmów w tej kategorii jest także Myśliwy urodzonego w Iranie Rafiego Pittsa. Reżyser przyjmuje w nim strategię mówienia aluzyjnego: komentarz polityczny jest tu ukryty - nie na tyle, by nawet europejski widz go nie dostrzegł; brak natomiast deklaracji politycznych. Całość opowieści utrzymana jest w rejestrze prywatnego dramatu, co nie odbiera filmowi siły.
Myśliwy był przez chwilę na ekranach polskich kin w 2010 roku. Nie wzbudził chyba wielkiego zainteresowania, a moim zdaniem niesłusznie - w moim przekonaniu był to jeden z najlepszych filmów tamtego roku.
Pisałem o filmie Pittsa więcej w recenzji na łamach "Kina":
Odczytywany poza politycznym kontekstem, „Myśliwy” jest jeszcze jednym filmem o alienacji. Wskazują na to już początkowe problemy bohatera, wynikające z naznaczenia statusem byłego więźnia: Ali nie może dostać dziennej pracy, co pozbawia go kontaktu z rodziną. Dni mężczyzny wypełnione są więc samotnymi godzinami spędzanymi na oglądaniu telewizji i polowaniach. W scenach ukazujących jazdę Alego po autostradach czy leśnych drogach słyszymy głos w radio, wypowiadający zdania zdające się odnosić wprost do sytuacji bohatera, na przykład: „ta droga doprowadzi nas do upadku, ale cofnięcie się będzie porażką”.
Porządek, w którym żyje Ali, jest szczelny, ale fałszywy, jak choćby status policji – „stróżów prawa”, stanowiących w filmie największe dla prawa zagrożenie. Policja nie potrafi powiedzieć Alemu, co dokładnie stało się z jego żoną, ale dyscyplinuje go, kiedy mężczyzna prowadzi poszukiwania na własną rękę. Każdy kontakt ze stróżami prawa jest sam w sobie niezawinioną karą – w policji ogniskuje się zepsucie przedstawionego w filmie porządku.
„Myśliwy” jest wypełniony podwójnymi, przeciwstawnymi znaczeniami: podwójny jest status „stróżów prawa”, spełniających rolę najgorszego opresora, podobnie jest ze znaczeniem pracy Alego – jest strażnikiem w fabryce, ale pilnuje właściwie samego siebie, praca jest dla niego więzieniem, skutecznie separującym go od najważniejszych osób; wreszcie tytuł filmu: bohater wydaje się raczej zwierzyną niż myśliwym. Sytuacja Alego jest konsekwentnie przedstawiana jako matnia. W początkowych sekwencjach filmu wydaje się zrezygnowany, a w chwili beznadziejnego buntu jedynie pogarsza swoją sytuację.
Całość tekstu można znaleźć tutaj.
niedziela, 16 października 2011
Jafar Panahi: To nie jest film
W ostatnim dniu Warszawskiego Festiwalu Filmowego pokazano obraz ważny, choć, jak deklarują w tytule jego twórcy – irański reżyserzy Jafar Panahi i dokumentalista Mojtaba Mirtahmasb – To nie jest film. Jeden z twórców i bohater zarazem – Jafar Panahi dostał dwudziestoletni zakaz wykonywania zawodu. Jeśli nie odniesie skutku apelacja – będzie musiał spędzić sześć lat w więzieniu. Zarzut: kręcenie filmu, który, wedle domniemań władz, mógł być krytyczny wobec rządzących.
W takich warunkach do mieszkania Panahiego przychodzi jego przyjaciel. Cyfrową kamerą kręci jeden dzień z życia skazanego. Ten ostatni, skoro nie może kręcić, ani pisać nowych scenariuszy, postanawia chociaż opowiedzieć jeden ze swoich starszych projektów. Film ma opowiadać o dziewczynie, która właśnie dostała się na studia artystyczne. Niestety nie może ich podjąć, ponieważ nie zgadza się na to biedna, tradycjonalistyczna rodzina. Panahi opowiada kolejne ujęcia, ale w końcu rezygnuje. Gdyby udało się opowiedzieć film, mówi, nie byłoby trzeba go kręcić.
Pod koniec dnia Mirtahmasb zostawia włączoną kamerę w mieszkaniu Panahiego i wraca do domu. Staje się rzecz banalna i szczególna zarazem: młody chłopak przychodzi, żeby zabrać śmieci. Panahi towarzyszy z kamerą mężczyźnie, który zatrzymuje się na każdym piętrze zbierając pozostawione przez mieszkańców torby z odpadkami. Okazuje się, że chłopak studiuje historię sztuki, równocześnie dorabiając w fabryce tekstylnej, taksówce, i innych miejscach. Po zakończonej edukacji marzy, żeby wyjechać na wieś. Ale najgorsze jest to, mówi, że po studiach i tak nie ma żadnej pracy.
To błahe spotkanie dla reżysera obdarzonego refleksem staje się szczęśliwym i wręcz nieprawdopodobnym przypadkiem, jakie zna w obfitości historia filmu. Wcześniej sam Panahi mówi, że filmu nie można do końca wyreżyserować. Często rolę reżysera przejmuje miejsce, narzucające niejako emocjonalny ton sceny i zachowania aktorów. Kiedy indziej nieprofesjonalny aktor zaskakuje niespotykaną reakcją, której scenarzysta nie mógłby przewidzieć.
W finale To nie jest film wydarza się właśnie jedna z takich, niemożliwych do przewidzenia, rzeczy; historia dziewczyny, która nie może podjąć artystycznych studiów, w dziwnym skrócie i przekształceniu staje się tym strzępem historii chłopaka, zbierającego śmieci w jednym z miejskich wieżowców. Chłopaka kochającego sztukę, ale któremu nieobce są, jak powiedziałby sam Panahi, problemy i trudy życia.
Dokumentacja dwu irańskich twórców, niebędąca filmem (co trzeba w tym miejscu zaznaczyć, by choćby ta krótka nota nie stała się donosem) jest więc godzinną medytacją nad zawodem filmowca. Co podlega tutaj decyzji, a co – grze z sytuacją? Czy państwo może zakazać „bycia reżyserem”? Czy jest to zawód, czy raczej pewien stan świadomości, wyrażający się w uwadze dla ludzkich historii i wrażliwości niepozwalającej ich przegapić? Nad całością unosi się oczywiście świadomość politycznych warunków, mówiąca wiele o sytuacji w Iranie, gdzie tworzenie filmów może być nadal działalnością wywrotową (materiał składający się na To nie jest film został do Europy przemycony niczym podziemna literatura czy niewygodne świadectwo).
Przypomina się w tym kontekście równie ciekawy Arirang – pokazywany na ostatnich Nowych Horyzontach zapis twórczych rozterek Kim Ki Duka. Tutaj kryzysowe pytania o to, czym jest kino i jaka jest w nim rola reżysera wymusza nie sytuacja polityczna, ale wewnętrzne załamanie twórcy. Na planie ostatniego filmu Kim Ki Duka dochodzi do groźnego wypadku; reżyser wycofuje się do pustelni, w której zaczyna (przed amatorską kamerą) rozważać etyczne podstawy swojego zawodu: czy ma prawo żądać od swoich współpracowników ryzyka? Ile jest wart najlepszy choćby film wobec ludzkiego życia? Te kluczowe pytania zostają włączone do dialogu, w którym wewnętrznie złamany reżyser rozmawia ze swoim bardziej opanowanym i trzeźwym alter ego.
W przypadku obu obrazów dokonuje się przemiana, następuje rozwiązanie: Panahi wysłuchuje opowieści bohatera, której z decyzji sądu nie wolno mu wymyślić i wyreżyserować, Kim Ki Duk zabija dręczące go demony. W ten sposób, w formie pytania i prowizorycznej choćby odpowiedzi, rozwijają się te dwie równoległe refleksje nad kinem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)