Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nicolas Winding Refn. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nicolas Winding Refn. Pokaż wszystkie posty

środa, 1 stycznia 2014

Rok stary, rok nowy (Refn, Garrone, Luo Li)






1. Niedocenione


W porachunkach z ubiegłym rokiem nie może zabraknąć filmów przez krytykę skrzywdzonych. A źle w 2013 roku potraktowano Tylko Bóg wybacza Nicolasa Windinga Refna.

W najnowszym filmie Refna, podobnie jak w wielu poprzednich (Drive, Fear X, Valhalla Rising), fabuła jest pretekstowa. Dostarcza raczej okazji do naciskania ulubionych przez reżysera klawiszy. Refn jest w końcu reżyserem kilku podstawowych dla jego kina obsesji, i nie zmieni tego póki będzie sobie wierny. W każdym filmie będzie portretował frustrację, w każdym będzie badał dziwną logikę związków miłosnych, w której miłość i nienawiść prędzej łączą się, niż wykluczają. W każdym znajdziemy bohatera, który musi przełamać blokadę, powstrzymującą go przed działaniem.

To wielkie tematy, a Refn na tyle się w nich wyspecjalizował, że potrafi grać podwójnie. Opowiada swoje filmy niczym bajki – te zaś zawsze są schematyczne i serio zarazem, zawsze pokazują rzeczywistość w przejaskrawiony i wykrzywiony sposób, ale w tym samym momencie są też „bardziej prawdziwe”, niż rzeczywistość sama. Tak jak Tylko Bóg wybacza, film zarazem zabawny i makabryczny, groteskowy i do bólu poważny. Równocześnie ani komercyjny, ani artystyczny, ani do multipleksu, ani na festiwal – łatwo go zignorować.


2. Kino polityczne





W roku 2013 można było zobaczyć w kinie dużo ciekawych filmów politycznych.
Moim faworytem w tej kategorii był najnowszy film Matteo Garrone, Reality. Jest to jeden z najlepszych filmowych portretów uwiedzenia przez złudną nadzieję sukcesu. Mechanizm bazuje na wierze każdego z osobna we własną wyjątkowość. „Wiem, że sukces czeka tylko na nielicznych, ale na pewno do nich należę” – tak można określić tej wiary formułę.

Obsesją bohatera filmu Garrone staje się udział w reality show, ale nie tylko o medialny blichtr tutaj chodzi. Podkreśla to wieloznaczny tytuł filmu – zarazem wskazujący na źródło nadziei bohatera, jak i na to, że podobny mechanizm wiary w nieuchronność sukcesu („w moim przypadku”) możemy znaleźć właściwie wszędzie, ten mechanizm w zasadzie odpowiada za naszą wiarę w samą „rzeczywistość”. Jest to wiara konieczna, by utrzymać w sobie chęć działania, bez niej trudno byłoby rano podnieść się z łóżka. Kiedy jednak owa wiara przekracza granicę normy i zdrowia, i czy w ogóle można tę granicę wyraźnie wytyczyć? Efekt filmu Garrone jest wstrząsający, jeśli odważymy się uogólnić jego wymowę.

Na festiwalach pojawiły się też dwa bardzo ciekawe eksperymenty – pierwszy z nich, to The Act of Killing Joshuy Oppenheimera (2012), drugi – pokazywany na Warszawskim Festiwalu Filmowym, to chiński Cesarz odwiedza piekło Luo Li (o reżyserze można dowiedzieć się więcej tutaj). Film Oppenheimera szczęśliwie znalazł polskiego dystrybutora, więc odłożę jego opis na właściwy moment.

Cesarz... jest filmem ezoterycznym. Historię oparto na XVI wiecznej chińskiej powieści (w której pojawiają się cesarz, wysłannicy niebios, urzędnicy, duchy) ale filmowa scenografia i kostiumy są współczesne. Sama narracja jest nieśpieszna, tym łatwiej widzom skupić się raczej na alegorycznym przesłaniu historii.

Cesarz w ramach pokuty za popełnione błędy zstępuje do piekieł. Spotyka tam zastępy ludzi, których pozbawił życia. Czekają go niewesołe perspektywy, ale na szczęście piekło bardzo przypomina machinę państwową – działa jak urząd, obowiązują tu znane reguły. Kto umie się poruszać w ich gąszczu i rozumie ich logikę, temu włos z głowy nie spadnie. Protekcja, znajomości i łapówki pozwalają cesarzowi nie tylko uniknąć kary, ale nawet przedłużyć sobie życie.

Film jest surowy, wymaga skupienia, nie oferuje zbyt wiele atrakcji; jest zarazem jednym z najmądrzejszych oskarżeń politycznych, jakie w kinie ostatnich lat widziałem.

Nie wszystkie filmy polityczne ubiegłego roku były równie udane (do tych najlepszych zaliczyłbym oczywiście Perwersyjny przewodnik po ideologiach). Krytycy po wielekroć podkreślali kuriozalność Spalonych słońcem 2. Film Michałkowa zdaje się szalony, ale w recenzji, napisanej dla miesięcznika „Kino”, starałem się odnaleźć w nim jakieś elementy metody – ukryte przede wszystkim w oferowanej przez film, dość zadziwiającej formule bohaterstwa.


3. 2014



Już w najbliższy piątek do polskich kin wchodzi Wilk z Wall Street Martina Scorsese. W lutym polscy widzowie będą mogli wreszcie zobaczyć wspomniany wyżej The Act of Killing (polski tytuł Scena zbrodni). Sporo filmów trafia w kategorię wysokich oczekiwań: choćby nowy film Larsa von Triera – długo zapowiadana i pracowicie reklamowana Nimfomanka. Podobnie nowe filmy braci Coen czy Jima Jarmuscha. Jest więc na co czekać, ale oczywiście najważniejsze, jak co roku, będą zaskoczenia: te tytuły, które oferują więcej, niż się zdaje przed wizytą w kinie.


środa, 21 września 2011

Drive





Na ekranach jeden z najlepszych filmów tego roku.



Nicolas Winding Refn mówi o sobie, że jest reżyserem fetyszystycznym. I „Drive”pokazuje, ile jest prawdy w tym określeniu. Najnowszy film duńskiego reżysera jest poddany twardej dyscyplinie redukcji opowiadania do podstawowych elementów: tylko tych, które mogą wzbudzić fascynację widza. Jest to rodzaj fabuły autorefleksyjnej, prostej i kojarzącej się z filmami klasy B, a z drugiej strony – samoświadomej. Równocześnie brak tu typowych chwytów eksponujących dystans, charakterystycznych dla pastiszu. Jest to film – obiekt: już na etapie wstępnej pracy pomyślany jako ekstrakt określonej filmowej wrażliwości.


To początek mojej recenzji, która ukazała się na stronie "dwutygodnika".


Wobec mieszanych reakcji rodzimych krytyków warto wybrać się do kina i przetestować na sobie jego działanie. A rzadko się zdarza, żeby film tej miary był w każdym multipleksie w mieście. Nie jest to na pewno film "rozrywkowy", jak sugerują niektórzy, ale nie grzeszy tez artystowską pozą, jak zarzucają inni.  Refn sięga w nim do źródeł pewnego projektu filmowego, który szerzej opisuję w cytowanym wyżej tekście. Zapraszam do lektury!


(źródło fotografii: filmofilia.com)

niedziela, 12 czerwca 2011

Pusher

Jedyny film Nicolasa Windinga Refna dystrybuowany w Polsce na dvd to, o ile mi wiadomo, Dealer (1996), czyli debiut reżysera. I początek błyskotliwej kariery - Refn miał wtedy zaledwie dwadzieścia parę lat i właśnie wyrzucono go ze szkoły filmowej. Polskie wydanie dvd filmu jest zresztą ciekawe samo w sobie: brak menu i rozdziałów, istnieje tylko 1 opcja dźwięku (lektor i tłumaczenie mniej wiecej dwóch trzecich oryginalnych dialogów), pod koniec filmu widać zakłócenia związane z materiałem źródłowym, z którego nagrywano płytę, przypominające moment zwijania się taśmy w magnetowidzie, słowem - artefakt raczej z epoki video, niż dvd. Techniczna strona wydania jest jednak adekwatna wobec filmu, bo sam Dealer w kategoriach tematu i gatunku należy już do historii.



Oryginalny tytuł filmu, czyli Pusher znaczy mniej wiecej tyle samo, co polska wersja tytułu, "tyle że bardziej". Głównym bohaterem jest Frank, który zajmuje się sprzedażą narkotyków, ale w detalu i na ulicy. Nie jest typem gangstera, biorącego udział w spektakularnych skokach i transakcjach, tylko rodzajem lokalnego "dostawcy", dobrze osadzonego w środowisku narkomanów i bramkarzy z nocnych klubów. Początkowe sceny zapowiadają więc znana konwencję realistycznego filmu o drobnych przestępcach, ale wiele się zmienia kiedy Frank wpada w kłopoty. W wyniku policyjnego nalotu traci towar i zostaje z rosnącym z dnia na dzień długiem, który musi spłacić. Spłacić, ale na tyle sprytnie, żeby zostało choć trochę "kapitału" na kupno nowej partii towaru i nowy początek biznesu. Stąd Frank do końca próbuje nie tylko zdobyć pieniądze, które jest winny, ale zostawić też coś dla siebie, stopniowo w coraz bardziej rozpaczliwych warunkach.

W kategoriach gatunkowych, Pusher jest raczej spadkobiercą Chłopców z ferajny Martina Scorsese, niż Ojca chrzestnego Coppoli. Daleko w nim do tworzenia mitologii mafii czy do parapolitycznych analiz funkcjonowania zorganizowanej przestępczości. Ale też sam temat zbrodni bardzo wyraźnie jest w nim drugorzędny wobec analizy kryzysu życiowego i miażdżących konsekwencji finansowego przymusu. W 1979 roku Fredric Jameson postawił tezę, że gatunek filmu gangsterskiego dokonuje przemieszczenia w swojej tematyce: jego wypartą treścią jest to, co ekonomiczne, a osadzenie opowieści w kategoriach moralnych (wina przetsępcy i konieczny moment kary) pełni rolę ideologicznej zasłony. Mówiąc inaczej: filmy gangsterskie są bardziej "o nas", niż "o nich": więcej mówią o mechanizmach ekonomicznego przymusu, które są doświadzeniem codziennym widzów, niż o tamtym świecie zorganizowanej zbrodni. Jeśli więc przyjąć, że istotną treścią Ojca chrzestnego jest przejęcie władzy w ekonomicznym imperium, a, dajmy na to, Dawno temu w Ameryce - niszczący wpływ, jaki władza oferowana przez kapitał wywiera na osobiste relacje, to Pusher opowiada o tym poziomie, który dotyczy doświadczeń "małych graczy". Ich największym problemem jest właśnie problem Franka: jak "wywinąć się" tym, kórzy są silniejsi na rynku, jak utrzymać się na powierzchni obracając niewielkimi pieniędzmi i równocześnie dla siebie wycisnąc choć trochę wartości dodanej, którą można następnie puscić w obrót. Innymi słowy, chodzi o drobnomieszczaństwo, które w ekonomicznej grze najbardziej narażone jest na klęskę. Fałszywy ruch kończy się tutaj często bankructwem i społeczną deklasacją.

Ten przymus, który w kategoriach ekonomicznych przedstawia się dość banalnie, w doświadczeniu codziennym jest odczuwany jako powtarzający się sąd: "czy tym razem się uda", czy następne podejmowane ryzyko okaże się ostatecznym sukcesem, czy porażką, z której trudno będzie się podnieść. Rama gangsterska tylko wyostrza ów mechanizm przekształcacjąc ryzyko plajty i życiowej katastrofy w zagrożenie torturami (okrutnych szczegółów u Refna nie brakuje) i śmiercią.

To jednak nie wszystko: Pusher jest filmem, w którym historia o przestępczym świecie ustępuje historii o niszczącym wpływie ryzyka i przemocy. Jeśli w ekspozycji filmu Frank wydaje nam się zupełnie przejrzysty, zarysowany poprzez znane klisze ukazywania ludzi z półświatka, to w miarę kolejnych scen jego rysunek jest komplikowany. Nie chodzi o banalną "wrażliwą stronę", ale o cały gąszcz relacji, które czynią bohatera filmu coraz bardziej interesującym dla widzów. Weźmy choćby związek Franka z Vic - tancerką i call girl, która w swoim mieszkaniu ukrywa towar, a w końcu - samego dealera. W krótkiej scenie, którą można znaleźc na You Tube, widać oddech, z jakim Refn pozwala swoim bohaterom budować postaci.



Widać tu wyraźnie, że schemat filmu gangsterskiego przestaje być potrzebny i momentami ustępuje opowieści o relacjach (w czym widać wyraźne podobieństwo do klasycznych Ulic nędzy Scorsese, w których opowieść o życiu "drobnych cwaniaków" jest tym razem przebraniem dla całkiem poważnych i "nieprzemieszczonych" refleksji o wierze i ciążeniu moralnych zobowiązań włączonych również pomiędzy sekwencje wspaniałych aktorskich improwizacji). Realizm, o którym tu i ówdzie wspomina się w kontekście debiutu Refna dotyczy więc co najmniej tak samo rysunku postaci, zbudowanego choćby przez podobne powyższej scenie quasi-improwizowane rozwiązania, pozwalające widzom "przebywać" z bohaterami w najbardziej banalnych sytuacjach, co sposobu ukazywania ulicznej przemocy.

Pusher był sukcesem, ale Refn nie poszedł za ciosem (przynajmniej nie od razu) i w 1999 roku zaproponował film, który z kinem gatunkowym miał niewiele wspólnego. W Bleederze znajdziemy zestaw aktorów , kóry świetnie nadawałby sie do sequela debiutu (główna rolę znów gra Kim Bodnia, sekunduje mu Mads Mikkelsen, pojawia się Zlatko Buric) ale tutaj rama gangsterska do niczego już nie jest potrzebna. Bleeder jest już otwarcie filmem o mężczyźnie w kryzysie, który nie potrafi poradzić sobie z rolą ojca i ucieka w schemat, który jest najprostszym i najgorszym rozwiązaniem - w przemoc, którą niszczy związek z matką swojego dziecka i, ostatecznie, samego siebie.

Po kolejnej udanej realizacji, następną próbą Refna był zrealizowany według scenariusza napisanego wspólnie z Hubertem Selby'm (niedawno w Polsce wydano dwie powieści z jego dorobku - Requiem dla snu i Piekielny Brooklyn - obie zresztą sfilmowane) niepokojący Fear X. Porażka tego skądinąd interesującego filmu sprawiła, że sam Refn został dłużnikiem. A że miał rodzinę i wiele zobowiązań - zabrał się za kręcenie kolejnych dwu części Pushera, posługując się podobną techniką opowiadania "niby-o-przestępcach". W efekcie - inaczej, niż nieszczęśni bohaterowie jego filmów - wyszedł na prostą.