Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cyberpunk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cyberpunk. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 23 lipca 2013

Cyberpunk






Na tegorocznych Nowych Horyzontach można zobaczyć kilka znakomitych filmów cyberpunkowych. W tym roku nie odwiedzę festiwalu, więc nie zobaczę Videodrome czy Hardware na kinowym ekranie; zamiast tego tekst dla Dwutygodnnika:



"Cyberpunk przedstawia klasyczny problem relacji między ludzkim sposobem bycia a technologicznymi narzędziami (obecny już w nieufności do pisma) jako coś pilnego, nagłego, jako nowość współczesności.  Oczywiście problem ten został rozpisany na szereg wątków (interfejsu, modyfikacji ciała i psychiki, poszerzenia ludzkich możliwości dzięki cyberprzestrzeni), ale nie odbiera mu to jego uniwersalnego charakteru. Dlatego już czwartą dekadę można obserwować w kinie kolejne fale cyberpunku, ożywianego przez to samo poczucie, że pytania o związki podmiotowości z technologią są jak najbardziej pilne.

Równocześnie jednak poszczególne postaci cyberpunku różnią się od siebie, co samo w sobie może być źródłem przyjemności: uniwersalne pytania dostają tu bowiem opakowanie, noszące wyraźne ślady czasów, w których powstało. Stąd tak charakterystyczna jest konfiguracja początkowa  cyberpunku, wykształcona w latach osiemdziesiątych, którą można zrekonstruować z kilku klasycznych filmów: „Robocopa” (1987) Paula Verhoevena, „Videodrome” (1983) Davida Cronenberga czy „Tetsuo” (1989) Shin'ya Tsukamoto. Filmy te nadal mogą być dla nas ważne czy aktualne, ale tak silnie wpisują się w swój historyczny kontekst, że ich dzisiejszy odbiór nieuchronnie nabiera nostalgicznego posmaku. Nadaje go już choćby pewna ociężałość technologii przedstawionej w tych historiach.

Konflikt technologii

Wyjątkiem jest oczywiście „Łowca androidów” (1982, reż. Ridley Scott), w którym replikanci są nieodróżnialni od ludzi (inaczej niż maszynowe cyborgi z „Robocopa”, czy „Hardware” z 1990 roku w reżyserii Richarda Stanleya). Ale nawet w tym filmie podczas testu sprawdzającego tożsamość (i służącemu odróżnieniu maszyny od człowieka) wykorzystuje się kamerę wideo, a na ekranie operatora testu pojawia się swojski analogowy obraz siatkówki oka.  Podobnie jest w scenie, w której główny bohater, niejaki Rick Deckard, szuka wskazówek potrzebnych w prowadzonym przez siebie śledztwie, skanując odnalezioną w mieszkaniu poszukiwanego trójwymiarową fotografię. Sprzęt, którego używa do tego celu, porusza się po obrazie fotograficznym jak po tradycyjnej mapie – aby iść do lokalizacji wskazanej przez użytkownika, musi pokonać przestrzeń od punktu A do punktu B, przejść przez wszystkie pośrednie punkty. Wyobrażenie technologii przyszłości musi być obarczone kształtem technologii obecnej, co najszybciej można zauważyć w szczegółach.(...)"




Ciąg dalszy na Dwutygodnik.com

O Hardware Richarda Stanleya pisałem już na blogu, w jednym z pierwszych postów. O Videodrome wspominałem w tekście Filmowe ofiary pragnienia na Dwutygodniku. Wspominam tam zresztą także o kinie Waleriana Borowczyka, który we Wrocławiu ma w tym roku retrospektywę.