sobota, 16 czerwca 2012

Sokurow o dwudziestym wieku




Kadr z filmu "Samotny głos człowieka"; źródło: 35mm.com.pl


Ukazał się niedawno box DVD z filmami Aleksandra Sokurowa, "następcy Tarkowskiego" wedle obiegowej krytycznej mądrości. Filmy autora Fausta są trudne w ocenie - każdy z osobna jest intrygujący, ale oglądane jeden po drugim pozostawiają w widzu chęć niezgody.
Moloch to zapewne jeden z lepszych filmów o dwudziestym wieku, jaki można zobaczyć. Rosyjska arka zapewne jest jednym z najważniejszych filmów o wschodnioeuropejskiej, półpreyferyjnej tożsamości. Jednak im bliżej przyglądać się projektowi Sokurowa, tym więcej pojawia się wątpliwości. W tekście na stronie Dwutygodnika staram się te wątpliwości opisać:



"Zeszłoroczną nagrodę dla „Fausta” na festiwalu w Wenecji komentowano zarazem z uznaniem, jak i sceptycznie: kiedy jedni pisali o genialnym, gęstym dziele, inni wskazywali na nużącą pozę i mętne sugerowanie sensu. Te dwie reakcje po jednym z największych sukcesów międzynarodowych Aleksandra Sokurowa nie są konwencjonalnym rozstrzałem opinii, pojawiającym się w przypadku reżyserów osobnych (albo: ekscentrycznych). Można je potraktować zupełnie poważnie, jako punkt wyjścia do refleksji nad innymi filmami reżysera.


Ułatwia ją box DVD, który niedawno pojawił się w sklepach. Na czterech płytach znajdziemy filmy trudniej dostępne, a już bardzo dla autora „Molocha” charakterystyczne. Debiut „Samotny głos człowieka” (1979), planowany jako dyplom na WGIK, czekał na premierę blisko dekadę. Groteska „Smutna obojętność”(1983) także nie od razu pojawiła się w kinach. Na lepszy czas trafiły „Dni zaćmienia” (1988), ekranizacja prozy braci Strugackich. Zestaw zamyka dzieło z dojrzałego okresu, czyli „Cielec” (2001) – drugi w tetralogii o ludziach władzy (otwartej przez wspomnianego „Molocha”, kontynuowanej „Słońcem” i zamykanej właśnie „Faustem”), czyli kluczowym cyklu rosyjskiego reżysera.


(...)


Gdyby spojrzeć na te cztery filmy i poszukać jednej spajającej je perspektywy, jakiejś dominanty oferowanego nam spojrzenia, to ujawnia się owa podwójność, którą przywołałem w początkach tekstu. Niewątpliwa biegłość Sokurowa i bogactwo jego filmów ostatecznie grzęźnie w niemożności. Wszystkie te filmy przywołują poczucie straty, które odsyła jedynie do bezwartościowych miraży, które pozostały po wielkiej katastrofie. Tą katastrofą był wiek XX, którego pierwszym aktem była nieprzytomna rzeźnia I wojny światowej, a żenującym finałem proces, który w języku socjologicznej analizy władzy nazywano „zwijaniem (sowieckiego) imperium”.


Co pozostało z tego wieku? Niezrozumienie świetnie działającego, ale bezsensownego mechanizmu niszczenia, pogrążającego całe narody w apatii („Smutna obojętność”), porażka projektów emancypacyjnych, które zamiast nadawać nową dynamikę, wyrzuciły część Europy poza nawias historycznego procesu (jak w „Samotnym głosie...”), nieczytelne mechanizmy biurokratycznej gry o władzę przedstawione w „Cielcu”. Ostatnim aktem XX-wiecznej historii, o którym opowiadają „Dni zaćmienia”, jest krępujące poczucie nieadekwatności i braku języka. Po całej historycznej grze pozostało przygnębiająco niewiele.


(...)


Cytaty z tekstu Historia, której nie było: projekt Sokurowa, Dwutygodnik, 2012 nr 84.
Całość można przeczytać tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz