środa, 31 sierpnia 2011

Pożegnanie z dniem wczorajszym

Razem z sierpniem kończy się dwumiesięczny przegląd Europejczyków portret własny organizowany przez Iluzjon Filmoteki Narodowej. Pretekstem dla serii pokazów była polska prezydencja w UE; całość przeglądu miała program tak zróżnicowany, że możemy domyślać się klucza doboru filmów: było nim z pewnością dramatycznie niejasne pojęcie europejskiej tożsamości... Nie brakowało tam dzieł z żelaznego repertuaru klasyków europejskiego kina, ale zdarzały się tez niespodzianki.

24 sierpnia pokazano w tym cyklu debiut pełnometrażowy Alexandra Kluge Pożegnanie z dniem wczorajszym (Abschied von gestern, 1966). Kluge to jeden z reżyserów nowego kina niemieckiego, formacji, która, podobnie jak nowa fala we Francji, wyrosła z krytyki kina dominującego w tamtym czasie i, podobnie jak w przypadku każdej europejskiej nowej fali, wypromowała wielu twórców ważnych w kolejnych dekadach (w Niemczech byli to choćby Schlöndorff i Fassbinder).

Kluge stanął za kamerą jako człowiek światopoglądowo dojrzały (pewnie pomógł doktorat z prawa). W 1961 roku reżyser zrealizował (wspólnie z Peterem Schamonim) kilkunastominutowy dokument Brutalität in Stein (1961), montaż ujęć przedstawiających hitlerowską architekturę. Już temat debiutu wskazuje na cele, dla których Kluge stanął za kamerą. Film jest dostępny w sieci; można zobaczyć, jak znakomicie realizatorzy korzystają z podstawowych filmowych środków. Spojrzenie kamery z jednej strony ukazuje złowrogi charakter portretowanych budynków i urbanistycznych planów; z drugiej strony nie brakuje tu ironii w "ogrywaniu" pompatycznego stylu nazistowskiego budownictwa.




Pożegnanie z dniem wczorajszym to historia młodej kobiety, Anity G., która przybywa do Niemczech Zachodnich ze wschodnich landów. Tam, jak twierdzi, nie czuła się bezpiecznie, ale po drugiej stronie żelaznej kurtyny także nie radzi sobie najlepiej. Nie ma mieszkania, rodziny, nie może podjąć studiów (bo jej matura jest nieważna). Zainteresuje się nią dopiero wymiar sprawiedliwości, osądzając za drobne kradzieże.





W ciągu dziewięćdziesięciominutowej projekcji Anita odbywa podróż przez zachodnioniemieckie społeczeństwo. Pracuje u "drobnego przedsiębiorcy" (ma sprzedawać kursy językowe, m.in. japońskiego, młodym robotnikom), trafia na uniwersytet (tu dowie się jedynie, co powinna przeczytać, zanim się czegoś dowie), wreszcie wikła się w romans z wysoko postawionym urzędnikiem państwowym (który, jak informuje nas komentarz z offu, "nie potrafi jej pomóc, więc chce ją uczyć" - i rzeczywiście, uczy ją przeżywania muzyki, doceniania poezji, a na końcu daje kilka marek na drogę).

Każda scena tego filmu ma znaczenie alegoryczne, w przypadku każdej Anita jest tylko "niezwykłym przypadkiem", dzięki któremu ujawnia się prawda nie tyle na temat bohaterki, ile na temat świata, który ją otacza. W filmie Klugego jest mnóstwo obserwacji, w których zaszyfrowana jest krytyka instytucji prawnych, reklamy, systemu edukacji, wreszcie indolencji państwowych elit. W jednym z najcelniejszych momentów Anita wyjeżdża ze swoim kochankiem, urzędnikiem ministerstwa, w podróż służbową na zlot treserów psów. W scenie powitania gospodarz imprezy odczytuje z kartki powitanie; urzędnik wysłuchuje z miną pełną zadowolenia, po czym sam wyjmuje podobną kartkę i odtwarza z niej równie schematyczny tekst. Mężczyźni dwukrotnie wymieniają pełen satysfakcji uścisk dłoni.

Kluge stosuje szereg środków formalnych, nierzadko skontrastowanych, będących wehikułami dla najważniejszych punktów krytyki. Przede wszystkim większość scen nagrana jest w stylu dokumentalnym - mnóstwo tu "ukradkowych obserwacji" czy monologów skierowanych w stronę kamery; części filmu są przeplatane planszami z tytułem lub komentarzem; często fragmentom dialogów towarzyszą pozornie niezwiązane ujęcia, tworzące dialektyczne spięcie między dźwiękiem i tym, co zobrazowane, pojawiają się cytaty z fotografii.

Film Klugego to przykład kina radykalnie intelektualnego, gdzie emocje widza tworzą się raczej na mocy zrozumienia, niż utożsamienia. Równocześnie jednak z kolejnych scen nie powstaje wykład, ale rodzaj poezji - politycznej, filozoficznej, zawieszonej pomiędzy konkretem dokumentu, a nieokreślonym pragnieniem symbolizowanym przez postać głównej bohaterki. Anita G. jest ofiarą porządku, którego nie rozumie, a któremu zadaje podstawowe pytania (i wobec którego jest zaskakująco szczera, jak podczas rozmowy z sędzią podczas jednej z pierwszych scen filmu); jest postacią "stamtąd", którą od miejsca do miejsca prowadzi nieokreślony niepokój. Jest też figurą politycznego żądania, pustki, pojawiającej się z tęsknoty za zmianą.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz