24 lutego do polskich kin trafi Faust Aleksandra Sokurowa. Ostatnia część tetralogii, w której Sokurow podejmuje temat władzy (inne części cyklu opowiadały o Hitlerze, Leninie i cesarzu Hirohito). Obraz meandryczny, w którym łatwo zgubić interpretacyjny trop. Poniżej oferuję kilka własnych wskazówek.
Sokurow mierzy się w swoim filmie nie tylko z wielkim dziełem niemieckiego romantyzmu, ale z mitem, leżącym u źródeł europejskiej nowoczesności. W przypadku takich projektów, tekst filmowy (bardzo w tym nadzwyczajnie gęsty) warto czytać przez relacje wobec pierwowzoru (zarówno książki, jak jej interpretacji) i zmiany, których reżyser dokonał.
Przede wszystkim więc Sokurow ogranicza swoją adaptację do pierwszej części dramatu, dla której najważniejszymi wątkami są pakt Fausta z Mefistofelesem i tragicznie zakończona miłość tytułowego bohatera i uwiedzionej przez niego młodej Małgorzaty.
Zmiany względem książki zaczynają się już od motywacji, dla których Faust wchodzi w pakt z diabłem. Czytelnicy Goethego pamiętają, że bohater książki przechodzi kryzys, który w terminologii chrześcijańskiej nazywano "acedią". W tradycji monastycznej jednym z największych problemów, z którymi musieli zmierzyć się adepci życia samotnego i skoncentrowanego na kontemplacji, był moment "zmęczenia duszy", wątpliwości wobec obranej drogi, zniechęcenia. W pochodzących z pism ojców pustyni opisach, mnich dręczony przez acedię nie mógł skupić się na modlitwie, był niespokojny, niecierpliwie wyglądał z okna celi w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów życia na zewnątrz. Współcześnie porównuje się tamte opisy acedii do objawów depresji, jako podobnego stanu rozdrażnienia, rezygnacji , a ostatecznie – cierpienia, oznaki życiowego klinczu.
Faust u Goethego doznaje gwałtownego rozczarowania własnym powołaniem. Oddał życie poznaniu, zgłębiał medycynę, astrologię i teologię, ale czuje, że wiedza nie dała mu zaspokojenia. Jest na progu samobójstwa i Mefisto kusi go powrotem do życia, jeszcze jedną szansą, pozwalającą uchwycić się intensywnych doświadczeń. W filmie Sokurowa Faust ma... problemy finansowe. Przez pierwsze sceny filmu chodzi po rodzinnym mieście poszukując jakiejś pomocy i tak trafia do miejscowego lombardu. Prowadzi go tajemniczy jegomość, który jest "częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc – wiecznie dobro czyni" (cytat pojawia siew filmie dosłownie). Mefisto nie jest więc zaświatową postacią, ani nawet tricksterem mamiącym kolejnymi sztuczkami, ale rodzajem człowieka drobnych interesów, kimś, czyje macki oplatają drogą niewielkich zobowiązań.
Drugą istotną zmianą, jest rozszerzenie przez Sokurowa postaci ojca Fausta. U Goethego Faust wspomina swojego rodzica – powszechnie szanowanego lekarza, który jednak w leczniczej praktyce nie wyszedł poza stan ówczesnej wiedzy i na równi przynosił ulgę swoim pacjentom, jak i powiększał ich cierpienia. U Sokurowa ojciec występuje jako jedna z ważniejszych postaci. Jest przeciwieństwem Fausta; nie spalają go ambicje tamtego, ma lepszy kontakt z rzeczywistością, na ludzkie życia spogląda bez złudzeń, ale z miłosierdziem, którego Faustowi – chłodnemu intelektualiście – brakuje. W jednej z mocniejszych scen filmu Faust zastaje ojca w szpitalu. Podczas spotkania do lekarskiej sali wchodzi kobieta, najwyraźniej "niespełna rozumu". Podczas badania ginekologicznego, przeprowadzanego przez ojca, kobieta doznaje rozkoszy. Po wyjściu Fausta, jego ojciec tuli się do nóg kobiety, w geście wdzięczności – za co, nie do końca jest jasne. Może właśnie za obudzone w nim ludzkie uczucia, które ulatniają się gdzieś w toku wyczerpującej medycznej praktyki.
Ojciec Fausta pomaga, a nie – rozważa. Zajęty jest więc czynem, a nie marzeniem, fantazją. Dlatego też widzi jaśniej; w jednej ze scen spotyka syna z jego nowym towarzyszem. Od razu zaczyna przepędzać Mefistofelesa, okładając go kopniakami. Choć daleki od teologicznej przebiegłości, nie ma złudzen co do tożsamości właściciela lombardu.
Czy oznacza to, że Sokurow oferuje nam wizję, w której czyn i działanie staje się odpowiedzią na nadmiar intelektualnych wątpliwości? Nie do końca. Oto w jednej ze scen książki, Faust próbuje przetłumaczyć pierwsze zdanie Ewangelii według Świętego Jana. Fraza "na początku było słowo" przeszkadza mu – nie chce on aż tak wynosić "słowa"; zastanawia się więc: może "myśl" albo "czyn"? W filmie to ostatnie słowo nie jest pomysłem Fausta, ale jest podpowiedziane przez Mefista; a więc on także oferuje działanie, ale innego typu , niż ojciec tytułowego bohatera.
Dobrze chyba będzie pomyśleć o filmie Sokurowa jako interpretacji Fausta w pełni materialistycznej, w której centralną rozterką jest nie "pakt z diabłem" albo "upór we własnej drodze", ale wybór między dwiema drogami działania. Jedna droga wyznaczana jest przez obowiązek – żmudny, nie przynoszący satysfakcji, ale ostatecznie jedyny wartościowy. Druga jest drogą namiętności, słuchania wewnętrznych pragnień, które ostatecznie okazują się przedłużonym dzieciństwem – już nie niewinnym, ale przynoszącym fatalne konsekwencje. Faust wchodzi na drugą drogę, bo nie potrafi wypracować kompromisu z rzeczywistością: chce poruszać się ponad tym, co codzienne, dlatego nie potrafi w dorosłym życiu osiągnąć samodzielności. Dlatego też potrzebuje pożyczki – dosłownej w pierwszych scenach filmu, kiedy chodzi o parę groszy za oddawany w zastaw pierścień, ale mającej szersze znaczenie. Owa pożyczka w ostatecznym rozrachunku to potrzeba opieki. Faust nadal nie chce wybierać swojej ostatecznej drogi, dlatego wybiera pakt – nie drogą umowy, ale wikłania się w zależność od Mefistofelesa.
Autor najnowszego tłumaczenia Fausta - Adam Pomorski - wspomina o dwóch przynajmniej typach recepcji, z jaką spotkało się dzieło Goethego.Czytało się je zrazu jako tragedię, akcentując motywy metafizyczne i podkreślając demoniczność Mefista. To tradycja "romantyczna", ocierająca się o kicze satanizmu i tanią metafizykę. Jest też recepcja inna, w której akcentuje się komiczne aspekty dramatu Goethego. Wersji Sokurowa bliżej do tej drugiej, kiedy umniejsza dramat, ściągając go z wyżyn pytań o konsekwencje poznawczej pychy i ludzkich pretensji do wszechmocy. Zamiast tego oferuje interpretację skromną, bliską tego, co codzienne. Ostatecznie filmowego Fausta można czytać jako dramat wyboru pomiędzy pożytecznością, między drogą żmudną i nie obiecującą satysfakcji, a krętymi drogami pragnień, na których powoli zatracamy swoją wartość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz